sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 8

Samotność...
Od tamtej chwili towarzyszy mi bez przerwy.
Ale jaki miałem wybór?? Co miałem zrobić?
Powiedzieć :spokojnie Mag's nic się nie stało... Nadal cię kocham.
Chodź to drugie niestety było prawdą. W co sam nie chciałem wierzyć. Jednak moja miłość do niego sięgała za daleko... Tak daleko że nie wyobrażałem sobie życia bez niego. Choćby sekundy świadomości, że nie jesteśmy już razem.
To było jedyne czego ja Nocny Łowca bałem się najbardziej.
Rozstania.
Chwili kiedy coś nas rozłączy... Nie ważne czy to śmierć, kłótnie czy decyzje tak bardzo głupie jak ta. Doszedłem do wniosku, że sam żałuje swojej własnej decyzji. A nie powinienem.
Z rozmyślań wyrywa mnie głośny huk. Okazuje się, że miecz który polerowałem wypadł mi z rąk. Cały dzień coś robię. Wyczyściłem chyba cały Instytut. A mimo to ciągle mi mało.
I nagle dociera do mnie czego mi brak.
Magnusa. Jego ciepła. Głosu. Pocałunków.
Wszystkiego.
Nawet nie wiem kiedy po moim policzku zaczynają lecieć łzy. To się nie może tak skończyć...
Pieprzyć tego całego Nicka...
Oczywiście nie dosłownie... Chodź myślę że jemu to by się akurat spodobało...
Boże o czym ja myślę? Mimowolnie na mej twarzy rozkwita uśmiech. Pierwszy od kilku dni.
Muszę to wszystko wyjaśnić. I tym razem nie będę oszczędny w środkach.
Pierwsze co robię to wędrówka do mojej szafy. Wyciągam z niej jedyne ubranie które jest w stanie doprowadzić Magnusa do szaleństwa. Tak, mój smoking. Zaczynam się zastanawiać czy to czasem nie przesada... Nie.
Takie przeprosiny muszą być spektakularne. Ubieram go więc. Gdy staje przed lustrem wpadam w osłupienie. W swoim odbiciu widzę ideał. Przystojniaka jakich mało. I chodź nie mam o sobie aż tak wysokiego mniemania... To tym razem muszę przyznać jedno...
Wyglądam jak bóg sexu.
Po krótkich przygotowaniach jestem gotowy.
Droga do domu Magnusa jest nadzwyczaj krótka. Kiedy już staje przed tymi dziwnie znajomymi, drewnianymi drzwiami nie wiem co robić...
Podobnie jednak jak kiedyś moje ręce, które w takich sytuacjach żyją własnym życiem kilkają dzwonek.
Stres zjada mnie jak diabli. Mimo tego, że to Magnus powinien mnie przepraszać... To jedyną rzeczą która przeważyła szalę jest to jedyne zdanie : Aku cinta kamu.
I to ono sprawia, że teraz tu jestem. Po chwili przed moim obliczem staje jedyna osoba na świece, która wywołuje u mnie palpitacje serca.
Magnus. Mój ukochany.
Jest boso. Luźne spodnie ledwo trzymają się na jego biodrach co bardzo drażni moją wyobraźnię. I nie ma koszulki. Jego kaloryfer jest cały odsłonięty. Włosy ma w boskim nieładzie. Jego kocie oczy lśnią.
- Alexander? Co ty tu robisz? - mówiąc to widzę jak niemal rozbiera mnie wzrokiem. Smoking działa.
- Chciałem to wszystko wyjaśnić.
- Tylko ty..
Nie kończy tego zdania.
Bo niespodziewany impuls popycha mnie do przodu. Moje usta łączą się z jego. Ręce wplatają się w burze włosów aby go pogłębić. Nasze języki już wirują w dzikim tańcu.
Po chwili jednak lekko i niechętnie odsuwany się od siebie.
- To co wyjaśniliśmy wszystko? - pyta.
- Nie do końca... Kim jest Nick?
- Nie mam pojęcia Alexandrze... Ale zdecydowanie ktoś chce nas zkłócić. Rozłączyć.
- Ale.. Komu to na rękę? Co to ma wnieść? To bezsensu...
- Wszystko ma sens kochany...
Po tych słowach to on łączy nasze usta. Jego silne ramiona oplatają mnie i wędrują po plecach. Palce niby przypadkiem zachaczają i szlówki spodni. Magnus jednym kopniakiem zamyka drzwi i razem przemieszczamy się w kierunku sypialni....
Nie mam pojęcia czemu każda wizyta u niego tak się kończy. Myśli moje krążą teraz gdzie indziej. I jest to ostatni w tym wieczorze moment kiedy jestem w stanie myśleć...
__________________
Kolejny rozdzialik ^^
W każdym razie kolejny rozdział już nie długo !
Kocham was! Dzięki że jesteście *-*
P.S Dawajcie znać o sobie w komentarzach. To dla mnie naprawdę mega motywacja jak również źródło wiedzy na temat tego czy to co pisze wam sie podoba, co można zmienić.. Oczywiście konstruktywna krytyka również jest mile widziana. ( dla nie wtajemniczonych konstruktywna krytyka to nie hejt :D )
P.S.S Zapraszam na moje blogi :
Emillyandtheo.blogspot.com
Oraz:
The--book--lover.blogspot.com
Buziaki kochani! :*

wtorek, 2 grudnia 2014

Rozdział 7

Myśli krążą mi po głowie jak szalone. Każdą cząstką umysłu analizuje po kolei każde wypowiedziane słowo w tej jakże krótkiej konwersacji. 
-MagnusNazywa się Magnus Bane.
-Były mojego chłopaka miał nai mię Alec.
Te dwa zdania odbijają mi się w myślach. Nie mam pojęcia co się dzieje... Wiem jednak tyle, że w całym świecie nie ma drugiego Magnusa Bane.
Mój współtowarzysz najwyraźniej zauważył moją nagłą zmianę nastroju i zapytał :
- Wszystko w porządku?
- Nie! Nic nie jest w porządku! - wybucham. Co ogólnie nie jest do mnie podobne. Ale nie radze sobie... W końcu nie codziennie słyszy się takie rzeczy.
- Spokojnie, stary.
To jednak wcale mnie nie uspokaja. Jedyne na co mam teraz ochotę to...
No niemożliwe no! Wyobraźcie sobie że to... Magnus.
Nienawidzę się za taką słabość. Muszę być twardy. Nie tylko on jest dobry na smutki. Zresztą niech liczy się z tym że długo mnie nie zobaczy...
Gwałtownie podnoszę się z ławki i zmierzam w kierunku Instytutu. Mam nadzieję, że on jeszcze tam jest. Nicka zostawiam samego. Już za dużo mi powiedział.
Moje włosy pod wpływem wiatru zasłaniają mi oczy. Ja jednak mimo to pre do przodu. Po chwili jestem już w budynku. Światło rzuca delikatny cień przed moją postacią. Ale tak właśnie się czuje. Jak cień. Niepotrzebny. Właściwie bezużyteczny... Bo to Magnus był tym co mię wypełniało... Jednak między nimi jest pewna różnica. Bez cienia da się żyć. A bez Mag'sa nie.
Na tym zakonczam swoje użalania się nad sobą... Szybkim krokiem zmierzam w kierunku jadalni. Nie było mnie może 30 minut. Raczej nie sadzę żeby Magnus juz wyszedł.
Nie mylę się.
Siedzi na krześle. Jego wzrok wpatruje się w jakiś wymaginowany punkt w oddali. Nawet na mnie nie zerknął.
Buzuje we mnie wściekłość. I mam zamiar ją z siebie uwolnić.
- Magnus!
Ten obraca się powoli. Spoglądam w jego puste kocie oczy. I przelewam w nie całą złość... Niech wie co go czeka.
- Aleksandrze..mój drogi... O co chodzi..?
- Nie nazywaj mnie tak! Już nie jestem twoim Aleksandrem..
- Ale co ty mówisz...
- Wiem! Wiem już o n i m. O twoim nowym Kochasiu...
- Co...?
- Tak wiem o Nicku! Wyobraź sobie, że spotkałem go dzisiaj w parku... Jak widać los chciał pokazać mi to co ty ukrywałeś... Nie dość, że demon to jeszcze to.
Magnus wstaje z krzesła jak oparzony. Jego oczy są pełne bólu ale i niedowierzania..?
- Alec... Posłuchaj mnie proszę... Wyjaśnię ci wszystko...
- Nic mi nie wyjaśnisz! A ni teraz ani nigdy! Z nami koniec rozumiesz?!
- Nie wiesz co mówisz...
- Wiem. To koniec Magnus... - czuje jak w moich oczach rodzą się słone łzy... Ale nie mogę dopuścić, żeby wypłynęły. Nie mogę mu pokazać, że jest mi przykro bardziej niż jemu.
Że czuje się skrzywdzony.
Starania te jednak i tak idą na marne. Po chwili po policzku ciekną mi strużki łez. Patrzę na Mags'a i widzę, że on też płacze... Ja jednak wbijam mu ostatni gwóźdź.
- Wynoś się. - mówię. Dziękuje Bogu, że nie załamał mi się głos.
Magnus mijając mnie szepcze tylko ledwo słyszalne:
Aku cinta kamu. *
I odchodzi.
Na zawsze.
~~~~~~~~~~~~
Kocham cię.
~~Magnusowa~~

piątek, 21 listopada 2014

Rozdział 6

Nie mam pojęcia co myśleć.
Każda chwila coraz bardziej mnie pogrąża....
Przecież nic nie jest jasne... Nic nie składa się w całość... I jest jeszcze jedno. Magnus czegoś mi nie mówi.
Nie mam pojęcia co może przede mną ukrywać. Ale zdecydowanie muszę się dowiedzieć co.
- Mag's...
- Tak? - pyta lekko zdezorientowany. Jakby dopiero teraz spostrzegł, że w jadalni jestem również ja.
- Słuchaj... co ty ukrywasz? - nie ma sensu owijać w bawełnę. Jeśli chcę prawdy muszę być bezpośredni.
- Alexandrze... - przedłuża to słowo w nieskończoność.
- Magnus! - krzyczę.
Spogląda na mnie jakby z bólem... W jego oczach widzę pustkę.
- Alec... to robota demona.
- Co?!
- To co słyszysz...
- Ale... jak to możliwe?! Przecież mama runy a wtedy byłem u ciebie...
- Ja..ja nie chciałem ci mówić...
- Exstra! Widać, ze można ci ufać! - wybucham. Jak on mógł to zataić?! Wczoraj kiedy to nie mogłem pozbierać myśli....
Po tych słowach wychodzę z kuchni zatrzaskując drzwi.. Nie chcę widzieć Mags'a na oczy...
Wiem, że nie będzie mnie śledził... Tak więc zgarniam skórzaną kurtkę z wieszaka i wychodzę z Instytutu. Potrzebuję świeżego powietrza. Kieruję się więc do parku. Chłodne jesienne powietrze unosi moje włosy i szczypie w policzki... To jednak nie przeszkadza mi w dotarciu do celu. Siadam na ławce przy jeziorze i lekko odgarniam włosy z twarzy. Wpatruję się w martwą taflę wody, która jest poruszana od czasu do czasu podmuchami wiatru. Sam nie wiem co mam myśleć... Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że odkładał to tak długo. Gdyby powiedział to wczoraj byłoby sto razy lepiej. A jednak... zataił to akurat wtedy kiedy ta informacja miała największą wartość...
Moje rozmyślania przerywa chrzęst kroków na ścieżce. Odruchowo obracam głowę i widzę młodego chłopaka o krótkich brązowych włosach, piwnych oczach, i lekkim zaroście. Widząc moje spojrzenie uśmiecha się i siada obok mnie.
Czuję się trochę dziwnie  jego obecności. A niezręczna cisza trwa wieczność... póki mój towarzysz nie przerywa jej słowami.
- Co cię trapi?
- Hm? - zdziwiła mnie bezpośredniość z jego strony.
- Pytam co cię trapi?
- Ymm.... - nie mam pojęcia co mu powiedzieć... w końcu to zupełnie nie znajomy człowiek. - To moja sprawa. Z resztą w ogóle cię nie znam.
- Okej. Jak chcesz...Ale może mógłbym pomóc?
- Jak chcesz mi pomóc skoro nie wiesz o co chodzi... zresztą jak ty masz w ogóle na imię?
- Nick. A ty?
- Alec.
W tym momencie mój kumpel się śmieje... Głośno. Robi się coraz dziwniej.
- Z czego się śmiejesz?
- Nic... po prostu były mojego chłopaka miał na imię Alec. Tak jakoś dziwnie to skojarzyłem... Zwykła zbieżność imion...
- A jak ma na imię twój chłopak? - jestem lekko zdziwiony, że to akurat gej. No ale.... cóż... ciekawość zwyciężyła więc musiałem po to zapytać.
- Jak ma na imię? Cóż dość niezwykle... Magnus.
Na dźwięk tego imienia sztywnieje.... Co??!! Przesłyszałem się?!
- Możesz powtórzyć?
- Ma na imię Magnus. Magnus Bane.



środa, 5 listopada 2014

Rozdział 5

Rozdział 5
Wiedziałem już czego ode mnie oczekiwano.
Kiedy zobaczyłem Aleca wychodzącego z Sali, wiedziałem jak mu pomóc. Chodź pomóc to złe słowo… Bardziej zależało mi, żeby poprawić mu humor.
W końcu seks nie rozwiązuje problemów.
Tak więc wystarczyło, żebym pstryknął palcami i już znalazłem się w jego pokoju. Opadłem na łóżko i obróciłem się na bok tak, że podpierałem się na jednym ramieniu
Nim się obejrzałem stał w drzwiach. Wyglądał tak jakby zobaczył ducha. Po chwili jednak, ku mojemu zdziwieniu rzucił się na mnie i zaczął szaleńczo całować. Nie mogłem się nadziwić temu, jak bardzo stał się niegrzeczny.
Wręcz dziki. Na co dzień był dość nieśmiałym chłopakiem… Ale kiedy zostawaliśmy sami w pokoju zmieniał się nie do poznania.
Oczywiście była to zmiana na leprze.
***
Noc minęła nam niezwykle namiętnie. Nie sądziłem, że tak szybko doczekam się powtórki z poprzedniej. Tak więc kiedy się obudziłem mogłem znów podziwiać jego bladą cerę, sylwetkę, uroczo opadające mu czarne włosy i… jeszcze kilka jego atutów.
Kiedy tak wpatrywałem się w niego zupełnie zapomniałem o tym czego się wczoraj dowiedziałem. W końcu nie słyszy się takich rzeczy przez przypadek. Dlatego też musiałem mu uwierzyć jako jedyny. Bo jako jedyny wiedziałem co mu się przytrafiło.
To robota demona.
Starałem się odpychać od siebie tę myśl. Okazała się ona jednak prawdą. Nie mogłem zaprzeczyć czemuś czemu nie dało się zaprzeczyć.
Odruchowo posmutniałem. Mój anioł był napastowany przez jakiegoś demona.
Jeśli tylko go spotkam zabiję. Bez litości. Chodź bym miał przeciąć go na pół.
W tym momencie rozmyślania przerywa mi Alec, który leniwie przeciąga się w moich objęciach. Jego ręka zaczyna powoli wędrować po moim brzuchu coraz bardziej w dół…
- Alexandrze! – mówię niby z dezaprobatą.
Ten tylko uśmiecha się niegrzecznie i natychmiast cofa dłoń. Jego powieki unoszą się, a ja momentalnie tonę w jego błękitnych oczach.
- Dzień Dobry Groszku pachnący.
- Dzień dobry Groszku błyszczący. – odgrywa się Alec.
- Hahaha… bardzo śmieszne. – to mówiąc szturcham go lekko i już po chwili leżę na nim. Składam na jego ustach miękki pocałunek i wychodzę z łóżka. Alec w tej chwili przeciąga się jeszcze i wstaje z łóżka. Ubiera się w obcisłą czarną koszulę i jeansy.
Jak zwykle. Mógłby czasem obejrzeć sobie jeden odcinek „ Jak się nie ubierać”. Wtedy może nauczyłby się stylu.
Kiedy już się ubrałem miałem zamiar przekazać mu co jakich wniosków doszedłem…
Ale najzwyczajniej w świecie nie byłem w stanie… Nie chciałem psuć mu tak pięknego poranka a co za tym idzie – całego dnia. Wyglądał tak słodko zaraz po wstaniu z łóżka…
Wiedziałem, że jest ona bardzo delikatny, mimo faktu, że jest Nocnym Łowcą. Dlatego też wstrzymałem się od głosu i postanowiłem pójść i zjeść jakieś śniadanie.
Nagle gwałtownie podniosłem głowę. Gdyż poranną ciszę przerwał głos mojego anioła :
- Magnus… dziękuję, że mi wczoraj uwierzyłeś. No wiesz… byłeś po mojej stronie.
Jestem lekko skołowany. Czy poparcie z mojej strony nie powinno być dla niego czymś naturalnym?
- Nie ma sprawy – odpowiadam. – Pamiętaj, że ja zawsze będę po twojej stronie.
Na te słowa Alec kiwa głową. Z jego twarzy wyczytuję, że naprawdę wierzy w te słowa i, że na pewno ich nie zapomni.
- Idziemy coś zjeść? - rzucam luźną sugestię.
- Mhm. – odpowiada Alec i już po chwili udajemy się w kierunku stołówki.
Ja jednak wciąż toczę ze sobą wewnętrzny dylemat.
Wiem, że i tak tego nie uniknę. Przecież on powinien wiedzieć. Podejrzewam, że on też szuka odpowiedzi na wiele pytań.

A ja ją mam.

_______________________________

Hejka, hejka!
Wieczorkiem mnie natychnęło C: 
I tak oto : ta-da!
Rozdzialik gotowy ^^
Mam nadzieję, że się podoba :>

Kocham Was! <3
Buziaki :*

~~Magnusowa~~

piątek, 31 października 2014

Rozdział 4

To co zdarzyło się potem było bynajmniej dziwne. Siedząc tak skulony nawet nie wiedziałem kiedy zasnąłem. I obudziłem się na twardej powierzchni. Moje plecy zniosły to strasznie ciężko i bolały mnie jak diabli. Ledwo mogłem się podnieść, a gdy tylko odzyskałem ostrość widzenia zauważyłem nad sobą tłum ludzi. Rozpoznałem twarze mamy, Jace, Izzy i Magnusa. Swoją drogą co oni robili u niego? 
- Obudził się! - krzyknęła Isabelle.
- Widzę. - skwitował Jace. 
Obejrzałem się dookoła i zauważyłem, że to nie jest dom Magnusa. 
Tylko Instytut. 
Tylko co ja tu robiłem?? Co się tu kurwa dzieje?! 
- Czemu tu jestem?! I co się tu dzieje?!
- Alec! Spokojnie. - mówi Isabelle. - Nic się nie dzieje. Znalazłam się leżącego tutaj na podłodze jakieś 15 minut temu. Nie wiem co tu robiłeś. 
- No to extra!!! - wykrzykuję. - przyjechałem tu od Magnusa bo napisałaś mi sms'a, że potrzebujesz pomocy. Gdy cię zobaczyłem w pokoju byłaś w kałuży krwi. Nie oddychałaś. Zabrałem cie do szpitala i wtedy moją uwagę przykuł ruch w rogu. Już myślałem, że to Demon, ale to był Jace. Podszedł do twojego łóżka i wtedy zemdlałem. Obudziłem się u Magnusa i widziałem wczorajszy wieczór... A przynajmniej jego początek. 
To wszystko mówię niemal na jednym wydechu. Nie mogę się uspokoić. 
- Uderzyłeś się w głowę? - pyta Jace.
 - Nie! To działo się naprawdę! - Frustracja ogarnia mnie już całkiem. Dlaczego nikt mi nie wierzy??
- Ja ci wierzę. - Dotychczas milcząc Magnus odpowiada mi niemal tak idealnie jakby czytał mi w myślach.
Uśmiecham się do niego. Mimo wszystko mam ochotę go teraz przytulić. On jako jedyny stoi po mojej stronie. On mrugnął do mnie z tym swoim szelmowskim uśmieszkiem. Czuję jak wzrokiem robi ze mną różne rzeczy.
Nie pora jednak na nieprzyzwoite myśli. Muszę skupić się na tym co mnie spotkało. Bo jak na razie nie ma na to sensownego wyjaśnienia. 
- Słuchajcie nie mam pojęcia co się stało. Ale to wszystko zdarzyło się naprawdę. Wiem co czułem. Wiem jak się bałem kiedy zobaczyłem Izzy, i jak zazdrosny byłem kiedy zobaczyłem jak jakiś chłopak całuje Magnusa. Oczywiście zanim zrozumiałem, że to ja.
Na te słowa Magnus posmutniał. Jakby sam siebie winił za to, że musiałem na to patrzeć. Choć cierpiałem tylko przez chwilę. Ale jednak cierpiałem. 
- Alec.. To co się stało jest niewytłumaczalne. Z tego słyszę byłeś świadkiem jakiś zdarzeń. Jakbyś był niewidzialny. Kiedy rozmawiałeś z Jace'm on cię zignorował. A u Magnusa również nikt nie zwrócił na ciebie uwagi. - stwierdziła Maryse.
Ta teoria była niedorzeczna. Ale jednocześnie była to jedyna teoria.]
- Skoro byłem " niewidzialny " to jakim cudem przeniosłem Izzy do szpitala?
I tu wszyscy zamilkli. Nikt nie znał odpowiedzi. A co najgorsze..
Ja też nie.
Ostatnie wydarzenia kompletnie mnie przytłoczyły. Miałem dość. Koniec końców nie ustaliliśmy kompletnie nic. Żadnych szczegółów, żadnego rozwiązania. Tylko pustka. Zrezygnowany wstałem z łóżka i nieco zbyt impulsywnie popchnąłem Jace abym mógł przejść i udać się do swojego pokoju.
Byłem już tym zmęczony. Chciałem się zrelaksować. 
Odchodząc słyszałem za sobą okrzyki Jace i Izzy. Ale nie wróciłem. Jedyne na co miałem ochotę to odpoczynek.
I Magnus.
Chodź na to drugie miałem ochotę praktycznie bez przerwy.
I tak oto moje myśli zaczęły się kręcić wokół Mags'a. Jak zawsze zresztą. Nigdy nie mogłem przestać o nim myśleć. Za każdym razem tu był. W mojej głowie. I to nawet wtedy kiedy miałem jakiś problem.
Chodź właściwiej... to właśnie wtedy kiedy miałem jakiś problem.
Wtedy szczególnie zaprzątał mi umysł.
Jego zarys szczęk... Kocie oczy... Brokat... Sylwetka... I..
Alec! - krzyknąłem na siebie w myślach. Nie pora żeby rozbierać go umysłem.
I z takimi myślami wszedłem do pokoju. Co dziwne nikt mnie nie gonił. Może zrozumieli, że potrzebuję prywatności. Kiedy otworzyłem drzwi spotkał mnie prawdziwy szok. Na łóżku leżał Magnus.
W dość prowokacyjnej pozie. Tak bardzo chciałem się na niego rzucić...
I ku mojemu zdziwieniu zrobiłem to.
Dosłownie wpadłem na łóżko i zacząłem go szaleńczo całować.
Nawet nie zastanawiałem się jak się tu znalazł. Ważne, że tu był. A ja go potrzebowałem.
Reszta potoczyła się w znajomym kierunku. Jednak między namiętnymi pocałunkami, szeptaniem " kocham cię" i innymi przyjemnościami...

W głowie wciąż krążyła mi myśl... Co tak naprawdę się stało?

________________

Kooolejny rozdział ^^

MIŁEGO CZYTANIA! KOCHAM WAS! :*

Magnusowa

Rozdział 3

Nawet nie wiem jak znalazłem się w Instytucie. Ale automatycznie biegne do pokoju Izzy. A tam widzę straszny widok.
Isabelle leży na podłodze w kałuży krwi.
Nie oddycha.
Dosłownie rzucam się na klęczki i natychmiast wyciągam stelle. Rysuję jej na ramieniu iratze i czekam. Po kilku minutach jej klatka piersiowa zaczyna się unosić. Oddycham z ulgą mimo, że Izzy jeszcze się nie wybudziła. Podnoszę ją ostrożnie i przenoszę na rękach do szpitala. Tam kładę ją na jednym z łóżek. Jej włosy spływają burzą loków po poduszce. Jej cera idealnie z nimi kontrastuje. Wygląda jak we śnie. A może naprawdę śpi? Po chwili mój wzrok przykuwa ruch w drugim końcu sali. Obracam się w tamtą stronę i widzę... Demona?!. 
Jakim pieprzonym cudem on wszedł do Instytutu?!
Odruchowo jednak sięgam po seraficki nóż i szepczę cicho imię : Zachariel. Nóż rozbłyska oślepiającym światłem. Teraz widzę już kto dokładnie tam stał. Sylwetka która wydawała mi się Demonem, jest tak naprawdę Jacem. 
- Co ty wyrabiasz?! - krzyczę. - Przestraszyłeś mnie na śmierć a w dodatku muszę myśleć co się stało Isabelle! Czemu ty jej nie pomogłeś?! Tylko biedaczka ostatkiem sił napisała mi SMS żebym przyjechał. Boże, co z tobą! 
Jace jednak nie odpowiada tylko przemyka się obok mnie i cicho niczym kot podchodzi do łóżka na którym leży Izzy.
- Jace co ty...
Nie kończę tego zdania. 
Bo już po chwili zapada ciemność. 
.... 
Budzę się w łóżku. Powoli otwieram oczy. Ze zdziwieniem stwierdzam, że widzę nad sobą fuksjowy sufit.
A taki posiada tylko jedna osoba.
Magnus.
Tylko co ja do cholery robię u Magnusa?!
Nie to żebym miał coś przeciwko. Ale z tego co pamiętam byłem w Instytucie. A potem Izzy i Jace... Boże. Pamiętam ciemność. A potem obudziłem się tutaj. Muszę sobie to wszystko poukładać. Postanawiam więc porozmawiać z właścicielem domu. W końcu musi być jakieś wyjaśnienie. 
Wychodzę więc z pokoju i kieruję się do salonu. Oczywiście wciąż wszędzie wiszą serca i palą się świeczki. Podejrzewam, że pod wpływem jakiegoś zaklęcia. Jest tylko jakoś dziwnie ciemno. Jedyne światło oto owe świeczki. I wtedy staję jak wryty.
Widzę Magnusa i jakiegoś chłopaka.
Całują się. 
Już mam ochotę krzyczeć gdy nagle spostrzegam kim jest owy chłopak. 
To Ja.
Nie nie przewidziałem się. Naprawdę widzę idealną replikę wczorajszego wieczoru. 
Chowam się więc za rogiem pokoju z którego wyszedłem. Opadam cicho na podłogę, i z bezsilności chowam głowę w kolana. Nie wiem co się dzieje. Jakim cudem jestem teraz świadkiem wczorajszego wieczoru. Po prostu się gubię. 

A Nocny Łowca nigdy się nie gubi. 

_______________________

Strasznie przepraszam że tak KRÓTKO D:
Ale kolejny rozdział już niedługo!
Właściwie jeszcze dziś!
Muszę nadrobić zaległości ^^

Miłego czytania! Kocham WAS! :*

Magnusowa

Rozdział 2

Powoli otworzyłem powieki. Obróciłem głowę na poduszce i zauważyłem, że Magnus jeszcze śpi. Uśmiechnąłem się . Śpiąc wyglądał tak niewinnie. Aż trudno by było pomyśleć, że na co dzień jest brokatowym chłopakiem Nocnego Łowcy. Postanowiłem lekko wtulić się w niego. Przejechałem ręką po jego nagim torsie a głowę oprałem o ramię. Magnus nawet nie otworzył oczu ale za to na jego twrzy powstał łobuzerski uśmieszek. Leżał jednak dalej w nadziei, że tego nie widziałem. Ja jednak doskonale wiedziałem, że on już nie śpi. Nie chciałem jednak już wstawać. Myślami wciąż błądziłem we wczorajszym wieczorze i niezwykle namiętnej nocy. Niemal czułem jak jego wargi na swoich. Jego ręce błądzące po moich plecach i torsie. Nie sądziłem, że przeżyję coś tak wyjątkowego. Miałem nadzieję na kilka pocałunków. Jednak wczoraj mój rozsądek poszedł w odstawkę i mimo mojej nieśmiałości zrobiłem to. Co od pocałunku w Alicante dało mi więcej pewności siebie. Wiedziałem już, że kiedy następnym razem przyjdę do Magnusa to nie skończy się na pocałunku. O nie..Już zacząłem sobie wyobrażać jak ja i on ... Dość! Alec ogarnij się! Przyłapałem się na brudnych myślach. Co było dla mnie nowością. Jeszcze o nikim nie myślałem w taki sposób. Z rozmyślań wyrwał mnie Magnus, który zaczął głaskać mnie po włosach. Zdałem sobie sprawę, że od dłuższego czasu mi się przygląda. Odruchowo zarumieniłem się. Tak jakbym sądził, że Magnus może odczytać moje myśli. 
- I jak tam poranek Groszku pachnący? - zapytał.
- Groszku pachnący? - spytałem i zacząłem się śmiać.
- Chciałem wypróbować nowe powiedzenie. 
- Nie Magnus... To nie przejdzie... - stwierdziłem po czym pocałowałem go. Zacząłem jeździć rękoma po jego karku gdy ten odsunął się lekko ode mnie.
- Pora wstawać kochanie. - szepnął mi do ucha.
Wydałem z siebie westchnienie niezadowolenia. Ale wygramoliłem się z łóżka i szybko założyłem wczorajsze ciuchy. Jeszcze nie wprowadziłem się do Magnusa więc musiałem nosić ubrania z dnia poprzedniego. A przynajmniej wtedy kiedy musiałem zostać na noc. Co zdarzało mi się dość często. Było to jednak najczęściej spowodowane zwykłym zmęczeniem. Jednak po dzisiejszej nocy to miało się zmienić. Nim się obejrzałem Magnusa już nie było w pokoju. Wyszedłem więc z sypialni i udałem się do kuchni. Tam zastałem go robiącego śniadanie. Jego włosy już były obsypane brokatem chodź nie miałem pojęcia jak to zrobił tak szybko. Przytuliłem go zajrzałem przez ramię. Okazało się, że Magnus smażył jajecznicę. Mmmm... Pycha. Po chwili jednak odsunąłem się od niego, z zamiarem nakrycia stołu. 
- Ej! - powiedział Magnus.
- Co? - zapytałem zdezorientowany.
- Dlaczego sobie poszedłeś? Z twoją pomocą śniadanie na pewno wyjdzie mi lepiej.
Nie spodziewałem się takiej uwagi, ale z przyjemnością wtuliłem się w niego znowu wodząc palcami pod jego koszulą.
- Alexandrze..- odezwał się po chwil  Magnus.
- Tak skarbie?
- Miałeś mi pomóc a nie rozpraszać. 
Zaśmiałem się cicho. 
- Sądziłem, że jestem wystarczająco pomocny. - po tych słowach Magnus odwrócił się do mnie i pocałował krótko. Zbyt krótko. W tym momencie zadzwoniła moja komórka. 
- Wybacz na chwilę. - powiedziałem i wyjąłem telefon. 
Spojrzałem na ekran i zobaczyłem komunikat:
1 Nieodebrana wiadomość od : Isabelle
Otworzyłem ją i przeczytałem.
" Alec przyjeżdżaj teraz. Potrzebuję pomocy. "
Czytam ją kilka razy mimo tego, że ma tylko dwa zdania. Magnus spogląda na moją twarz i mówi :
- Kochanie co się...

Ale nim kończy to zdanie ja już pędzę do drzwi wejściowych.

______________

Jak wam się podoba?
Komentujcie
Opowiadanie możecie też czytać na wattpad.com konto : Magnusowaa

Miłego czytania! Kocham was! :*

Magnusowa 

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 1

Stałem przy oknie w instytucie. Światła Nowego Yorku oślepiały i drażniły moje oczy. A mimo to ja wciąż przyglądałem się temu obrazowi. Zatopiony we własnych myślach. A co chodziło mi po głowie? Oczywiście Magnus Bane. Miłość mojego życia. Martwiłem się o niego. Od dłuższego czasu nie kontaktował się ze mną. Nie dzwonił, ani nie pisał. Co prawda miałem klucze do jego domu. Nie chciałem jednak nachodzić go w mieszkaniu, jeśli on sobie tego nie życzył. Ostatni raz widziałem go tydzień temu. Kiedy to całowaliśmy się w deszczu, pod ogromną wierzbą. Wyglądało to na niezwykle romantyczną scenę. Ja jednak nie określiłbym tego takim lekkim słowem. To było niemal jak urodzić się po raz drugi. A przynajmniej ja to tak odczuwałem. Wciąż musiałem odkrywać jak to jest być gejem, chociaż żyłem z tym od lat. Ale nigdy nie miałem chłopaka. I nigdy się nie całowałem. ani nie kochałem się z nikim. Magnus jest moją podróżą po świecie szerokiej gamy doznań. Po chwili z rozmyślań wyrywa mnie ciche brzęczenie telefonu. Jest po 23:00 więc zastanawiam się kto może o tej porze do mnie pisać. Wyciągam komórkę i odblokowuję ekran. Patrzę na ekran i zapiera mi dech :
1 Nieodebrana wiadomość od : Magnus <3
Wiem zapisywanie go z serduszkiem na końcu jest dziecinne ale on ma mnie zapisanego jako: Alekuś <3
Tak więc jesteśmy kwita.
To jednak jest teraz nie istotne. Natychmiast klikam w ikonę wiadomości i czytam jej treść :
" Przyjedź do mnie. Najlepiej teraz. A i załóż coś ładnego. Jak znam życie masz na sobie tylko szare jeansy i sweter."
Czytam ją raz, drugi, trzeci ale jej treść się nie zmienia. Jestem w szoku. Szybko jednak budzę się z odrętwienia i biegnę do swojego pokoju. Pierwsze co robię to zaglądam do szafy. I pierwszy raz w życiu wiem co czują kobiety. Naprawdę nie mam się w co ubrać. Pełno tu czarnych bluzek i szarych jeansów. Czyli tego co noszę zwykle. Jedyne co jest tu eleganckie to mój smoking, który zakładam niezwykle rzadko. Magnus za pewnie byłby zachwycony widząc mnie w nim. Dla mnie to jednak lekka przesada. Chwytam się więc ostatniej deski ratunku. Biegnę do Izzy. Pukam do jej pokoju, aż w końcu mi otwiera. Jak zwykle wygląda jak super modelka. Nawet wtedy kiedy cały dzień siedzi w Instytucie albo walczy z demonami. Wygląd przede wszystkim. 
- Alec? Co ty tu robisz? - pyta mnie ze zdziwieniem.
- Isabelle... Nie sądziłem, że kiedyś to powiem ale...
- Tak?
- Musisz zrobić mnie na bóstwo. Teraz.
Po tych słowach zaczęła się moja gehenna. Przymierzanie ubrań, czesanie... Izzy chciała mi nawet zrobić makijaż ale stwierdziłem, ze rolę tęczy w tym związku gra Magnus. I tak ma pozostać.
Po mniej więcej godzinie byłem gotowy. I szczerze mówiąc gdy spojrzałem w lustro stwierdziłem, że sam bym ze sobą chodził.
Miałem na sobie czarną obcisłą koszulkę i ciemne jeansy z paskiem. Trampki i czarna skóra. I moje niebieskie oczy maksymalnie podkreślone przez czarny kolor. Włosy miałem w boskim nieładzie.
- I jak? - spytała Izzy.
- Wow, Wyglądam sexy.
Isabelle uśmiechnęła się pod nosem i wyszła. Ja również opuściłem swój pokój. 
Do domu Magnusa jechałem jakieś 30 minut. Gdy stanąłem przed drzwiami jego domu nie wiedziałem co robić. Byłem tu tyle razy. A jednak dziś stresowałem się, że zrobię coś nie tak. Moja ręka wbrew mej woli powędrowała do dzwonka i nacisnęła guzik. Po chwili do moich uszu dotarło skrzypienie schodów i otwieranie zamka w drzwiach. Już po chwili stał przede mną ten, któremu oddałem serce. I tym razem naprawdę przestałem oddychać. Jeśli ja wyglądałem jak seksownie to Magnus... Przerósł samego siebie...Jego włosy jak zwykle były rozwichrzone po całej głowie i obsypane brokatem. Założył srebrną cekinową marynarkę i czarną obcisłą koszulkę. Miał obcisłe i seksowne spodnie. A do tego garniturowe buty. Nie mówiąc już o kredce na oczach. 
- Wyglądasz...- zacząłem ale on zamknął mi usta pocałunkiem. Jego wargi idealnie dopasowały się do moich. Zatopiłem się w tej błogości. Magnus zahaczył rękoma o pasek moich spodni i przyciągnął do siebie. Byliśmy tak blisko, że czułem bicie jego serca. Po chwili oderwał się od moich ust, chodź niechętnie. Obaj oddychaliśmy trochę za szybko. 
- Alec...- odezwał się Magnus.
- Tak? - spytałem.
- Tęskniłem za tobą.
- Więc dlaczego nie pisałeś?
- Bo... Mam dla ciebie niespodziankę.
- Jaką? - zapytałem zdziwiony.
- Patrz. - szepnął lekko muskając moje ucho.
W tym momencie do moich uszu dobiegła muzyka. Cały pokój oświetliły tylko liczne świeczki, które zapaliły się dosłownie na zawołanie. Kanapa i podłoga obsypana była płatkami róż. A wąska ścieżka z nich prowadziła do góry w kierunku sypialni.
- Szczęśliwych walentynek Alec. - powiedział Magnus w pół- szepcie. 
- Boże. Zapomniałem, że to dziś. Przepraszam. Nic dla ciebie nie mam.
- Och.. Alexandrze... Wystarczy, że przyszedłeś. Po tych słowach pocałował mnie i złączeni w miłosnym uścisku zaczęliśmy przesuwać się w kierunku sypialni. 
_____________________________

Mam nadzieję, że rozdział się podobał :) Będę je dodawała w każdy piątek lub w weekend. Zależy od mojego czasu :P
A tym czasem jak wam się podoba? 

Piszcie w komentarzach :3

~~ Magnusowa ~~

Hello.

Hej :)
Oto ja i mój blog.
Będzie on opowiadał historię Magnusa i Aleca <3
Czy już wspominałam że ich kocham :3 ?
Cóż w Internecie jest żałośnie mało opowiadań o nich a ja postanowiłam to zmienić :)
Tak więc miłej lektury!
A i jeszcze parę słów z ogólnych informacji:
1. Rozdziały pojawiają się raz w tygodniu w weekend.
2. Mogą się pojawiać częściej ale to wyjątkowo :)
3. Wszystkim homofobom dziękujemy i życzymy miłego dnia!

~~ Magnusowa ~~