sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 8

Samotność...
Od tamtej chwili towarzyszy mi bez przerwy.
Ale jaki miałem wybór?? Co miałem zrobić?
Powiedzieć :spokojnie Mag's nic się nie stało... Nadal cię kocham.
Chodź to drugie niestety było prawdą. W co sam nie chciałem wierzyć. Jednak moja miłość do niego sięgała za daleko... Tak daleko że nie wyobrażałem sobie życia bez niego. Choćby sekundy świadomości, że nie jesteśmy już razem.
To było jedyne czego ja Nocny Łowca bałem się najbardziej.
Rozstania.
Chwili kiedy coś nas rozłączy... Nie ważne czy to śmierć, kłótnie czy decyzje tak bardzo głupie jak ta. Doszedłem do wniosku, że sam żałuje swojej własnej decyzji. A nie powinienem.
Z rozmyślań wyrywa mnie głośny huk. Okazuje się, że miecz który polerowałem wypadł mi z rąk. Cały dzień coś robię. Wyczyściłem chyba cały Instytut. A mimo to ciągle mi mało.
I nagle dociera do mnie czego mi brak.
Magnusa. Jego ciepła. Głosu. Pocałunków.
Wszystkiego.
Nawet nie wiem kiedy po moim policzku zaczynają lecieć łzy. To się nie może tak skończyć...
Pieprzyć tego całego Nicka...
Oczywiście nie dosłownie... Chodź myślę że jemu to by się akurat spodobało...
Boże o czym ja myślę? Mimowolnie na mej twarzy rozkwita uśmiech. Pierwszy od kilku dni.
Muszę to wszystko wyjaśnić. I tym razem nie będę oszczędny w środkach.
Pierwsze co robię to wędrówka do mojej szafy. Wyciągam z niej jedyne ubranie które jest w stanie doprowadzić Magnusa do szaleństwa. Tak, mój smoking. Zaczynam się zastanawiać czy to czasem nie przesada... Nie.
Takie przeprosiny muszą być spektakularne. Ubieram go więc. Gdy staje przed lustrem wpadam w osłupienie. W swoim odbiciu widzę ideał. Przystojniaka jakich mało. I chodź nie mam o sobie aż tak wysokiego mniemania... To tym razem muszę przyznać jedno...
Wyglądam jak bóg sexu.
Po krótkich przygotowaniach jestem gotowy.
Droga do domu Magnusa jest nadzwyczaj krótka. Kiedy już staje przed tymi dziwnie znajomymi, drewnianymi drzwiami nie wiem co robić...
Podobnie jednak jak kiedyś moje ręce, które w takich sytuacjach żyją własnym życiem kilkają dzwonek.
Stres zjada mnie jak diabli. Mimo tego, że to Magnus powinien mnie przepraszać... To jedyną rzeczą która przeważyła szalę jest to jedyne zdanie : Aku cinta kamu.
I to ono sprawia, że teraz tu jestem. Po chwili przed moim obliczem staje jedyna osoba na świece, która wywołuje u mnie palpitacje serca.
Magnus. Mój ukochany.
Jest boso. Luźne spodnie ledwo trzymają się na jego biodrach co bardzo drażni moją wyobraźnię. I nie ma koszulki. Jego kaloryfer jest cały odsłonięty. Włosy ma w boskim nieładzie. Jego kocie oczy lśnią.
- Alexander? Co ty tu robisz? - mówiąc to widzę jak niemal rozbiera mnie wzrokiem. Smoking działa.
- Chciałem to wszystko wyjaśnić.
- Tylko ty..
Nie kończy tego zdania.
Bo niespodziewany impuls popycha mnie do przodu. Moje usta łączą się z jego. Ręce wplatają się w burze włosów aby go pogłębić. Nasze języki już wirują w dzikim tańcu.
Po chwili jednak lekko i niechętnie odsuwany się od siebie.
- To co wyjaśniliśmy wszystko? - pyta.
- Nie do końca... Kim jest Nick?
- Nie mam pojęcia Alexandrze... Ale zdecydowanie ktoś chce nas zkłócić. Rozłączyć.
- Ale.. Komu to na rękę? Co to ma wnieść? To bezsensu...
- Wszystko ma sens kochany...
Po tych słowach to on łączy nasze usta. Jego silne ramiona oplatają mnie i wędrują po plecach. Palce niby przypadkiem zachaczają i szlówki spodni. Magnus jednym kopniakiem zamyka drzwi i razem przemieszczamy się w kierunku sypialni....
Nie mam pojęcia czemu każda wizyta u niego tak się kończy. Myśli moje krążą teraz gdzie indziej. I jest to ostatni w tym wieczorze moment kiedy jestem w stanie myśleć...
__________________
Kolejny rozdzialik ^^
W każdym razie kolejny rozdział już nie długo !
Kocham was! Dzięki że jesteście *-*
P.S Dawajcie znać o sobie w komentarzach. To dla mnie naprawdę mega motywacja jak również źródło wiedzy na temat tego czy to co pisze wam sie podoba, co można zmienić.. Oczywiście konstruktywna krytyka również jest mile widziana. ( dla nie wtajemniczonych konstruktywna krytyka to nie hejt :D )
P.S.S Zapraszam na moje blogi :
Emillyandtheo.blogspot.com
Oraz:
The--book--lover.blogspot.com
Buziaki kochani! :*

wtorek, 2 grudnia 2014

Rozdział 7

Myśli krążą mi po głowie jak szalone. Każdą cząstką umysłu analizuje po kolei każde wypowiedziane słowo w tej jakże krótkiej konwersacji. 
-MagnusNazywa się Magnus Bane.
-Były mojego chłopaka miał nai mię Alec.
Te dwa zdania odbijają mi się w myślach. Nie mam pojęcia co się dzieje... Wiem jednak tyle, że w całym świecie nie ma drugiego Magnusa Bane.
Mój współtowarzysz najwyraźniej zauważył moją nagłą zmianę nastroju i zapytał :
- Wszystko w porządku?
- Nie! Nic nie jest w porządku! - wybucham. Co ogólnie nie jest do mnie podobne. Ale nie radze sobie... W końcu nie codziennie słyszy się takie rzeczy.
- Spokojnie, stary.
To jednak wcale mnie nie uspokaja. Jedyne na co mam teraz ochotę to...
No niemożliwe no! Wyobraźcie sobie że to... Magnus.
Nienawidzę się za taką słabość. Muszę być twardy. Nie tylko on jest dobry na smutki. Zresztą niech liczy się z tym że długo mnie nie zobaczy...
Gwałtownie podnoszę się z ławki i zmierzam w kierunku Instytutu. Mam nadzieję, że on jeszcze tam jest. Nicka zostawiam samego. Już za dużo mi powiedział.
Moje włosy pod wpływem wiatru zasłaniają mi oczy. Ja jednak mimo to pre do przodu. Po chwili jestem już w budynku. Światło rzuca delikatny cień przed moją postacią. Ale tak właśnie się czuje. Jak cień. Niepotrzebny. Właściwie bezużyteczny... Bo to Magnus był tym co mię wypełniało... Jednak między nimi jest pewna różnica. Bez cienia da się żyć. A bez Mag'sa nie.
Na tym zakonczam swoje użalania się nad sobą... Szybkim krokiem zmierzam w kierunku jadalni. Nie było mnie może 30 minut. Raczej nie sadzę żeby Magnus juz wyszedł.
Nie mylę się.
Siedzi na krześle. Jego wzrok wpatruje się w jakiś wymaginowany punkt w oddali. Nawet na mnie nie zerknął.
Buzuje we mnie wściekłość. I mam zamiar ją z siebie uwolnić.
- Magnus!
Ten obraca się powoli. Spoglądam w jego puste kocie oczy. I przelewam w nie całą złość... Niech wie co go czeka.
- Aleksandrze..mój drogi... O co chodzi..?
- Nie nazywaj mnie tak! Już nie jestem twoim Aleksandrem..
- Ale co ty mówisz...
- Wiem! Wiem już o n i m. O twoim nowym Kochasiu...
- Co...?
- Tak wiem o Nicku! Wyobraź sobie, że spotkałem go dzisiaj w parku... Jak widać los chciał pokazać mi to co ty ukrywałeś... Nie dość, że demon to jeszcze to.
Magnus wstaje z krzesła jak oparzony. Jego oczy są pełne bólu ale i niedowierzania..?
- Alec... Posłuchaj mnie proszę... Wyjaśnię ci wszystko...
- Nic mi nie wyjaśnisz! A ni teraz ani nigdy! Z nami koniec rozumiesz?!
- Nie wiesz co mówisz...
- Wiem. To koniec Magnus... - czuje jak w moich oczach rodzą się słone łzy... Ale nie mogę dopuścić, żeby wypłynęły. Nie mogę mu pokazać, że jest mi przykro bardziej niż jemu.
Że czuje się skrzywdzony.
Starania te jednak i tak idą na marne. Po chwili po policzku ciekną mi strużki łez. Patrzę na Mags'a i widzę, że on też płacze... Ja jednak wbijam mu ostatni gwóźdź.
- Wynoś się. - mówię. Dziękuje Bogu, że nie załamał mi się głos.
Magnus mijając mnie szepcze tylko ledwo słyszalne:
Aku cinta kamu. *
I odchodzi.
Na zawsze.
~~~~~~~~~~~~
Kocham cię.
~~Magnusowa~~