wtorek, 2 grudnia 2014

Rozdział 7

Myśli krążą mi po głowie jak szalone. Każdą cząstką umysłu analizuje po kolei każde wypowiedziane słowo w tej jakże krótkiej konwersacji. 
-MagnusNazywa się Magnus Bane.
-Były mojego chłopaka miał nai mię Alec.
Te dwa zdania odbijają mi się w myślach. Nie mam pojęcia co się dzieje... Wiem jednak tyle, że w całym świecie nie ma drugiego Magnusa Bane.
Mój współtowarzysz najwyraźniej zauważył moją nagłą zmianę nastroju i zapytał :
- Wszystko w porządku?
- Nie! Nic nie jest w porządku! - wybucham. Co ogólnie nie jest do mnie podobne. Ale nie radze sobie... W końcu nie codziennie słyszy się takie rzeczy.
- Spokojnie, stary.
To jednak wcale mnie nie uspokaja. Jedyne na co mam teraz ochotę to...
No niemożliwe no! Wyobraźcie sobie że to... Magnus.
Nienawidzę się za taką słabość. Muszę być twardy. Nie tylko on jest dobry na smutki. Zresztą niech liczy się z tym że długo mnie nie zobaczy...
Gwałtownie podnoszę się z ławki i zmierzam w kierunku Instytutu. Mam nadzieję, że on jeszcze tam jest. Nicka zostawiam samego. Już za dużo mi powiedział.
Moje włosy pod wpływem wiatru zasłaniają mi oczy. Ja jednak mimo to pre do przodu. Po chwili jestem już w budynku. Światło rzuca delikatny cień przed moją postacią. Ale tak właśnie się czuje. Jak cień. Niepotrzebny. Właściwie bezużyteczny... Bo to Magnus był tym co mię wypełniało... Jednak między nimi jest pewna różnica. Bez cienia da się żyć. A bez Mag'sa nie.
Na tym zakonczam swoje użalania się nad sobą... Szybkim krokiem zmierzam w kierunku jadalni. Nie było mnie może 30 minut. Raczej nie sadzę żeby Magnus juz wyszedł.
Nie mylę się.
Siedzi na krześle. Jego wzrok wpatruje się w jakiś wymaginowany punkt w oddali. Nawet na mnie nie zerknął.
Buzuje we mnie wściekłość. I mam zamiar ją z siebie uwolnić.
- Magnus!
Ten obraca się powoli. Spoglądam w jego puste kocie oczy. I przelewam w nie całą złość... Niech wie co go czeka.
- Aleksandrze..mój drogi... O co chodzi..?
- Nie nazywaj mnie tak! Już nie jestem twoim Aleksandrem..
- Ale co ty mówisz...
- Wiem! Wiem już o n i m. O twoim nowym Kochasiu...
- Co...?
- Tak wiem o Nicku! Wyobraź sobie, że spotkałem go dzisiaj w parku... Jak widać los chciał pokazać mi to co ty ukrywałeś... Nie dość, że demon to jeszcze to.
Magnus wstaje z krzesła jak oparzony. Jego oczy są pełne bólu ale i niedowierzania..?
- Alec... Posłuchaj mnie proszę... Wyjaśnię ci wszystko...
- Nic mi nie wyjaśnisz! A ni teraz ani nigdy! Z nami koniec rozumiesz?!
- Nie wiesz co mówisz...
- Wiem. To koniec Magnus... - czuje jak w moich oczach rodzą się słone łzy... Ale nie mogę dopuścić, żeby wypłynęły. Nie mogę mu pokazać, że jest mi przykro bardziej niż jemu.
Że czuje się skrzywdzony.
Starania te jednak i tak idą na marne. Po chwili po policzku ciekną mi strużki łez. Patrzę na Mags'a i widzę, że on też płacze... Ja jednak wbijam mu ostatni gwóźdź.
- Wynoś się. - mówię. Dziękuje Bogu, że nie załamał mi się głos.
Magnus mijając mnie szepcze tylko ledwo słyszalne:
Aku cinta kamu. *
I odchodzi.
Na zawsze.
~~~~~~~~~~~~
Kocham cię.
~~Magnusowa~~

2 komentarze:

  1. Widzę znaczną poprawę :) Opowiadanie nadal zachwyca. Będzie ciąg dalszy ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście ;) Wystawie jeszcze dziś ;)
    Dziękuje, że komentujesz i wskazujesz mi błędy których sama nie widzę ;)

    OdpowiedzUsuń