piątek, 31 października 2014

Rozdział 4

To co zdarzyło się potem było bynajmniej dziwne. Siedząc tak skulony nawet nie wiedziałem kiedy zasnąłem. I obudziłem się na twardej powierzchni. Moje plecy zniosły to strasznie ciężko i bolały mnie jak diabli. Ledwo mogłem się podnieść, a gdy tylko odzyskałem ostrość widzenia zauważyłem nad sobą tłum ludzi. Rozpoznałem twarze mamy, Jace, Izzy i Magnusa. Swoją drogą co oni robili u niego? 
- Obudził się! - krzyknęła Isabelle.
- Widzę. - skwitował Jace. 
Obejrzałem się dookoła i zauważyłem, że to nie jest dom Magnusa. 
Tylko Instytut. 
Tylko co ja tu robiłem?? Co się tu kurwa dzieje?! 
- Czemu tu jestem?! I co się tu dzieje?!
- Alec! Spokojnie. - mówi Isabelle. - Nic się nie dzieje. Znalazłam się leżącego tutaj na podłodze jakieś 15 minut temu. Nie wiem co tu robiłeś. 
- No to extra!!! - wykrzykuję. - przyjechałem tu od Magnusa bo napisałaś mi sms'a, że potrzebujesz pomocy. Gdy cię zobaczyłem w pokoju byłaś w kałuży krwi. Nie oddychałaś. Zabrałem cie do szpitala i wtedy moją uwagę przykuł ruch w rogu. Już myślałem, że to Demon, ale to był Jace. Podszedł do twojego łóżka i wtedy zemdlałem. Obudziłem się u Magnusa i widziałem wczorajszy wieczór... A przynajmniej jego początek. 
To wszystko mówię niemal na jednym wydechu. Nie mogę się uspokoić. 
- Uderzyłeś się w głowę? - pyta Jace.
 - Nie! To działo się naprawdę! - Frustracja ogarnia mnie już całkiem. Dlaczego nikt mi nie wierzy??
- Ja ci wierzę. - Dotychczas milcząc Magnus odpowiada mi niemal tak idealnie jakby czytał mi w myślach.
Uśmiecham się do niego. Mimo wszystko mam ochotę go teraz przytulić. On jako jedyny stoi po mojej stronie. On mrugnął do mnie z tym swoim szelmowskim uśmieszkiem. Czuję jak wzrokiem robi ze mną różne rzeczy.
Nie pora jednak na nieprzyzwoite myśli. Muszę skupić się na tym co mnie spotkało. Bo jak na razie nie ma na to sensownego wyjaśnienia. 
- Słuchajcie nie mam pojęcia co się stało. Ale to wszystko zdarzyło się naprawdę. Wiem co czułem. Wiem jak się bałem kiedy zobaczyłem Izzy, i jak zazdrosny byłem kiedy zobaczyłem jak jakiś chłopak całuje Magnusa. Oczywiście zanim zrozumiałem, że to ja.
Na te słowa Magnus posmutniał. Jakby sam siebie winił za to, że musiałem na to patrzeć. Choć cierpiałem tylko przez chwilę. Ale jednak cierpiałem. 
- Alec.. To co się stało jest niewytłumaczalne. Z tego słyszę byłeś świadkiem jakiś zdarzeń. Jakbyś był niewidzialny. Kiedy rozmawiałeś z Jace'm on cię zignorował. A u Magnusa również nikt nie zwrócił na ciebie uwagi. - stwierdziła Maryse.
Ta teoria była niedorzeczna. Ale jednocześnie była to jedyna teoria.]
- Skoro byłem " niewidzialny " to jakim cudem przeniosłem Izzy do szpitala?
I tu wszyscy zamilkli. Nikt nie znał odpowiedzi. A co najgorsze..
Ja też nie.
Ostatnie wydarzenia kompletnie mnie przytłoczyły. Miałem dość. Koniec końców nie ustaliliśmy kompletnie nic. Żadnych szczegółów, żadnego rozwiązania. Tylko pustka. Zrezygnowany wstałem z łóżka i nieco zbyt impulsywnie popchnąłem Jace abym mógł przejść i udać się do swojego pokoju.
Byłem już tym zmęczony. Chciałem się zrelaksować. 
Odchodząc słyszałem za sobą okrzyki Jace i Izzy. Ale nie wróciłem. Jedyne na co miałem ochotę to odpoczynek.
I Magnus.
Chodź na to drugie miałem ochotę praktycznie bez przerwy.
I tak oto moje myśli zaczęły się kręcić wokół Mags'a. Jak zawsze zresztą. Nigdy nie mogłem przestać o nim myśleć. Za każdym razem tu był. W mojej głowie. I to nawet wtedy kiedy miałem jakiś problem.
Chodź właściwiej... to właśnie wtedy kiedy miałem jakiś problem.
Wtedy szczególnie zaprzątał mi umysł.
Jego zarys szczęk... Kocie oczy... Brokat... Sylwetka... I..
Alec! - krzyknąłem na siebie w myślach. Nie pora żeby rozbierać go umysłem.
I z takimi myślami wszedłem do pokoju. Co dziwne nikt mnie nie gonił. Może zrozumieli, że potrzebuję prywatności. Kiedy otworzyłem drzwi spotkał mnie prawdziwy szok. Na łóżku leżał Magnus.
W dość prowokacyjnej pozie. Tak bardzo chciałem się na niego rzucić...
I ku mojemu zdziwieniu zrobiłem to.
Dosłownie wpadłem na łóżko i zacząłem go szaleńczo całować.
Nawet nie zastanawiałem się jak się tu znalazł. Ważne, że tu był. A ja go potrzebowałem.
Reszta potoczyła się w znajomym kierunku. Jednak między namiętnymi pocałunkami, szeptaniem " kocham cię" i innymi przyjemnościami...

W głowie wciąż krążyła mi myśl... Co tak naprawdę się stało?

________________

Kooolejny rozdział ^^

MIŁEGO CZYTANIA! KOCHAM WAS! :*

Magnusowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz