wtorek, 14 października 2014

Rozdział 1

Stałem przy oknie w instytucie. Światła Nowego Yorku oślepiały i drażniły moje oczy. A mimo to ja wciąż przyglądałem się temu obrazowi. Zatopiony we własnych myślach. A co chodziło mi po głowie? Oczywiście Magnus Bane. Miłość mojego życia. Martwiłem się o niego. Od dłuższego czasu nie kontaktował się ze mną. Nie dzwonił, ani nie pisał. Co prawda miałem klucze do jego domu. Nie chciałem jednak nachodzić go w mieszkaniu, jeśli on sobie tego nie życzył. Ostatni raz widziałem go tydzień temu. Kiedy to całowaliśmy się w deszczu, pod ogromną wierzbą. Wyglądało to na niezwykle romantyczną scenę. Ja jednak nie określiłbym tego takim lekkim słowem. To było niemal jak urodzić się po raz drugi. A przynajmniej ja to tak odczuwałem. Wciąż musiałem odkrywać jak to jest być gejem, chociaż żyłem z tym od lat. Ale nigdy nie miałem chłopaka. I nigdy się nie całowałem. ani nie kochałem się z nikim. Magnus jest moją podróżą po świecie szerokiej gamy doznań. Po chwili z rozmyślań wyrywa mnie ciche brzęczenie telefonu. Jest po 23:00 więc zastanawiam się kto może o tej porze do mnie pisać. Wyciągam komórkę i odblokowuję ekran. Patrzę na ekran i zapiera mi dech :
1 Nieodebrana wiadomość od : Magnus <3
Wiem zapisywanie go z serduszkiem na końcu jest dziecinne ale on ma mnie zapisanego jako: Alekuś <3
Tak więc jesteśmy kwita.
To jednak jest teraz nie istotne. Natychmiast klikam w ikonę wiadomości i czytam jej treść :
" Przyjedź do mnie. Najlepiej teraz. A i załóż coś ładnego. Jak znam życie masz na sobie tylko szare jeansy i sweter."
Czytam ją raz, drugi, trzeci ale jej treść się nie zmienia. Jestem w szoku. Szybko jednak budzę się z odrętwienia i biegnę do swojego pokoju. Pierwsze co robię to zaglądam do szafy. I pierwszy raz w życiu wiem co czują kobiety. Naprawdę nie mam się w co ubrać. Pełno tu czarnych bluzek i szarych jeansów. Czyli tego co noszę zwykle. Jedyne co jest tu eleganckie to mój smoking, który zakładam niezwykle rzadko. Magnus za pewnie byłby zachwycony widząc mnie w nim. Dla mnie to jednak lekka przesada. Chwytam się więc ostatniej deski ratunku. Biegnę do Izzy. Pukam do jej pokoju, aż w końcu mi otwiera. Jak zwykle wygląda jak super modelka. Nawet wtedy kiedy cały dzień siedzi w Instytucie albo walczy z demonami. Wygląd przede wszystkim. 
- Alec? Co ty tu robisz? - pyta mnie ze zdziwieniem.
- Isabelle... Nie sądziłem, że kiedyś to powiem ale...
- Tak?
- Musisz zrobić mnie na bóstwo. Teraz.
Po tych słowach zaczęła się moja gehenna. Przymierzanie ubrań, czesanie... Izzy chciała mi nawet zrobić makijaż ale stwierdziłem, ze rolę tęczy w tym związku gra Magnus. I tak ma pozostać.
Po mniej więcej godzinie byłem gotowy. I szczerze mówiąc gdy spojrzałem w lustro stwierdziłem, że sam bym ze sobą chodził.
Miałem na sobie czarną obcisłą koszulkę i ciemne jeansy z paskiem. Trampki i czarna skóra. I moje niebieskie oczy maksymalnie podkreślone przez czarny kolor. Włosy miałem w boskim nieładzie.
- I jak? - spytała Izzy.
- Wow, Wyglądam sexy.
Isabelle uśmiechnęła się pod nosem i wyszła. Ja również opuściłem swój pokój. 
Do domu Magnusa jechałem jakieś 30 minut. Gdy stanąłem przed drzwiami jego domu nie wiedziałem co robić. Byłem tu tyle razy. A jednak dziś stresowałem się, że zrobię coś nie tak. Moja ręka wbrew mej woli powędrowała do dzwonka i nacisnęła guzik. Po chwili do moich uszu dotarło skrzypienie schodów i otwieranie zamka w drzwiach. Już po chwili stał przede mną ten, któremu oddałem serce. I tym razem naprawdę przestałem oddychać. Jeśli ja wyglądałem jak seksownie to Magnus... Przerósł samego siebie...Jego włosy jak zwykle były rozwichrzone po całej głowie i obsypane brokatem. Założył srebrną cekinową marynarkę i czarną obcisłą koszulkę. Miał obcisłe i seksowne spodnie. A do tego garniturowe buty. Nie mówiąc już o kredce na oczach. 
- Wyglądasz...- zacząłem ale on zamknął mi usta pocałunkiem. Jego wargi idealnie dopasowały się do moich. Zatopiłem się w tej błogości. Magnus zahaczył rękoma o pasek moich spodni i przyciągnął do siebie. Byliśmy tak blisko, że czułem bicie jego serca. Po chwili oderwał się od moich ust, chodź niechętnie. Obaj oddychaliśmy trochę za szybko. 
- Alec...- odezwał się Magnus.
- Tak? - spytałem.
- Tęskniłem za tobą.
- Więc dlaczego nie pisałeś?
- Bo... Mam dla ciebie niespodziankę.
- Jaką? - zapytałem zdziwiony.
- Patrz. - szepnął lekko muskając moje ucho.
W tym momencie do moich uszu dobiegła muzyka. Cały pokój oświetliły tylko liczne świeczki, które zapaliły się dosłownie na zawołanie. Kanapa i podłoga obsypana była płatkami róż. A wąska ścieżka z nich prowadziła do góry w kierunku sypialni.
- Szczęśliwych walentynek Alec. - powiedział Magnus w pół- szepcie. 
- Boże. Zapomniałem, że to dziś. Przepraszam. Nic dla ciebie nie mam.
- Och.. Alexandrze... Wystarczy, że przyszedłeś. Po tych słowach pocałował mnie i złączeni w miłosnym uścisku zaczęliśmy przesuwać się w kierunku sypialni. 
_____________________________

Mam nadzieję, że rozdział się podobał :) Będę je dodawała w każdy piątek lub w weekend. Zależy od mojego czasu :P
A tym czasem jak wam się podoba? 

Piszcie w komentarzach :3

~~ Magnusowa ~~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz