Stałem przy oknie w instytucie. Światła Nowego Yorku oślepiały i
drażniły moje oczy. A mimo to ja wciąż przyglądałem się temu obrazowi.
Zatopiony we własnych myślach. A co chodziło mi po głowie? Oczywiście Magnus
Bane. Miłość mojego życia. Martwiłem się o niego. Od dłuższego czasu nie
kontaktował się ze mną. Nie dzwonił, ani nie pisał. Co prawda miałem klucze do
jego domu. Nie chciałem jednak nachodzić go w mieszkaniu, jeśli on sobie tego
nie życzył. Ostatni raz widziałem go tydzień temu. Kiedy to całowaliśmy się w
deszczu, pod ogromną wierzbą. Wyglądało to na niezwykle romantyczną scenę. Ja
jednak nie określiłbym tego takim lekkim słowem. To było niemal jak urodzić się
po raz drugi. A przynajmniej ja to tak odczuwałem. Wciąż musiałem odkrywać jak
to jest być gejem, chociaż żyłem z tym od lat. Ale nigdy nie miałem chłopaka. I
nigdy się nie całowałem. ani nie kochałem się z nikim. Magnus jest moją podróżą
po świecie szerokiej gamy doznań. Po chwili z rozmyślań wyrywa mnie ciche
brzęczenie telefonu. Jest po 23:00 więc zastanawiam się kto może o tej porze do
mnie pisać. Wyciągam komórkę i odblokowuję ekran. Patrzę na ekran i zapiera mi
dech :
1 Nieodebrana wiadomość od : Magnus <3
Wiem zapisywanie go z serduszkiem na końcu jest dziecinne ale on
ma mnie zapisanego jako: Alekuś <3
Tak więc jesteśmy kwita.
To jednak jest teraz nie istotne. Natychmiast klikam w ikonę
wiadomości i czytam jej treść :
" Przyjedź do mnie. Najlepiej
teraz. A i załóż coś ładnego. Jak znam życie masz na sobie tylko szare jeansy i
sweter."
Czytam ją raz, drugi, trzeci ale jej treść się nie zmienia.
Jestem w szoku. Szybko jednak budzę się z odrętwienia i biegnę do swojego
pokoju. Pierwsze co robię to zaglądam do szafy. I pierwszy raz w życiu wiem co
czują kobiety. Naprawdę nie mam się w co ubrać. Pełno tu czarnych bluzek i
szarych jeansów. Czyli tego co noszę zwykle. Jedyne co jest tu eleganckie to
mój smoking, który zakładam niezwykle rzadko. Magnus za pewnie byłby zachwycony
widząc mnie w nim. Dla mnie to jednak lekka przesada. Chwytam się więc
ostatniej deski ratunku. Biegnę do Izzy. Pukam do jej pokoju, aż w końcu mi
otwiera. Jak zwykle wygląda jak super modelka. Nawet wtedy kiedy cały dzień
siedzi w Instytucie albo walczy z demonami. Wygląd przede wszystkim.
- Alec? Co ty tu robisz? - pyta mnie ze zdziwieniem.
- Isabelle... Nie sądziłem, że kiedyś to powiem ale...
- Tak?
- Musisz zrobić mnie na bóstwo. Teraz.
Po tych słowach zaczęła się moja gehenna. Przymierzanie ubrań,
czesanie... Izzy chciała mi nawet zrobić makijaż ale stwierdziłem, ze rolę
tęczy w tym związku gra Magnus. I tak ma pozostać.
Po mniej więcej godzinie byłem gotowy. I szczerze mówiąc gdy
spojrzałem w lustro stwierdziłem, że sam bym ze sobą chodził.
Miałem na sobie czarną obcisłą koszulkę i ciemne jeansy z paskiem.
Trampki i czarna skóra. I moje niebieskie oczy maksymalnie podkreślone przez
czarny kolor. Włosy miałem w boskim nieładzie.
- I jak? - spytała Izzy.
- Wow, Wyglądam sexy.
Isabelle uśmiechnęła się pod nosem i wyszła. Ja również
opuściłem swój pokój.
Do domu Magnusa jechałem jakieś 30 minut. Gdy stanąłem przed
drzwiami jego domu nie wiedziałem co robić. Byłem tu tyle razy. A jednak dziś
stresowałem się, że zrobię coś nie tak. Moja ręka wbrew mej woli powędrowała do
dzwonka i nacisnęła guzik. Po chwili do moich uszu dotarło skrzypienie schodów
i otwieranie zamka w drzwiach. Już po chwili stał przede mną ten, któremu
oddałem serce. I tym razem naprawdę przestałem oddychać. Jeśli ja wyglądałem
jak seksownie to Magnus... Przerósł samego siebie...Jego włosy jak zwykle były
rozwichrzone po całej głowie i obsypane brokatem. Założył srebrną cekinową
marynarkę i czarną obcisłą koszulkę. Miał obcisłe i seksowne spodnie. A do tego
garniturowe buty. Nie mówiąc już o kredce na oczach.
- Wyglądasz...- zacząłem ale on zamknął mi usta pocałunkiem.
Jego wargi idealnie dopasowały się do moich. Zatopiłem się w tej błogości.
Magnus zahaczył rękoma o pasek moich spodni i przyciągnął do siebie. Byliśmy
tak blisko, że czułem bicie jego serca. Po chwili oderwał się od moich ust,
chodź niechętnie. Obaj oddychaliśmy trochę za szybko.
- Alec...- odezwał się Magnus.
- Tak? - spytałem.
- Tęskniłem za tobą.
- Więc dlaczego nie pisałeś?
- Bo... Mam dla ciebie niespodziankę.
- Jaką? - zapytałem zdziwiony.
- Patrz. - szepnął lekko muskając moje ucho.
W tym momencie do moich uszu dobiegła muzyka. Cały pokój
oświetliły tylko liczne świeczki, które zapaliły się dosłownie na zawołanie.
Kanapa i podłoga obsypana była płatkami róż. A wąska ścieżka z nich prowadziła
do góry w kierunku sypialni.
- Szczęśliwych walentynek Alec. - powiedział Magnus w pół-
szepcie.
- Boże. Zapomniałem, że to dziś. Przepraszam. Nic dla ciebie nie
mam.
-
Och.. Alexandrze... Wystarczy, że przyszedłeś. Po tych słowach pocałował mnie i
złączeni w miłosnym uścisku zaczęliśmy przesuwać się w kierunku sypialni.
_____________________________
_____________________________
Mam nadzieję, że rozdział się podobał :) Będę je dodawała w każdy piątek lub w weekend. Zależy od mojego czasu :P
A tym
czasem jak wam się podoba?
Piszcie
w komentarzach :3
~~ Magnusowa ~~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz