czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział 11

Wszystko rozgrywa się w ułamkach sekund.
Ruchy Jace są tak szybkie, że ledwo je rejestruje.
Zanim jednak zdołałem zrozumieć co się właściwie dzieje Camile już leżała sztywno na podłodze.
Nadgarstki ma przebite serafickimi ostrzami i wygląda niemal jak Jezus.
Na tym podobieństwa się kończą.
W tym momencie czuję czyjeś dłonie na moich. To Jace.
Wbrew sobie przeszywa mnie dreszcz. Nasze ręce jeszcze nigdy się tak nie dotykały.
Wpatrujemy się w swoje oczy trochę za długo...
Nie mija chwila, a czuję się jak w niebie. Nasze wargi łączą się. Pasują do siebie idealnie. Wbrew sobie odwzjemniam pocałunek. Na to czekałem te wszystkie lata... Nie mam pojęcia czemu, ale w mojej głowie zapala się czerwona lampka. "Przecież masz MagnusaCo ty do cholery wyprawiasz?! to ze swoim bratem."
Nagle sztywnieje. Odrywam się od niego. Jego oczy są tak piękne, że w nich tonę... Nawet nie zdołałem nic powiedzieć...
Jak przez mgłę słyszę głos:
- Kochanie wszystko będzie dobrze...
To tylko draśnięcie...
Zaczynam się zastanawiać od kiedy jestem z Jacem na "kochanie"...
Po kolei do mojego umysłu dochodzi więcej dźwięków... Jest ich tak dużo, że w niemal sekundę zrywam się do pozycji siedzącej. Towarzyszy temu straszliwy ból w ramieniu, który sprawia, że krzyczę. Padam z powrotem na łóżko starając sie nie krzywić z bólu.
Zaraz...zaraz.. Czy ja jestem na łóżku?
Chwila..chwila... Staram się odzyskać ostrość widzenia... Zaczynam wyróżniać pojedyńcze postacie. Po dłuższej chwil ciągłego i intensywnego mrugania rozpoznaje Isabelle, Jace i Magnusa.
Wszyscy stoją wokół mnie. Nerwowo wpatruję się w swojego brata... Czy my... Naprawdę...
Nie mam pojęcia czy ten "pocałunek" był prawdziwy...
Ale na ten czas nie chce sobie tym zaprzątać głowy. Jestem wyczerpany.
Nawet sprawa Nicka zeszła na drugi plan. Tak samo jak porwanie przez Camille.
Jedyne czego chcę to...odpoczynku. Zamykam więc oczy i pogrążam się w śnie.
                                 *
Budzi mnie światło słońca.
Powoli otwieram oczy.
Do moich uszu dochodzi jedwabisty dźwięk głosu, jedynej osoby na tym świecie, która może mnie tak nazwać:
- Dzień Dobry Groszku Pachnący.
- Dzień Dobry kochany. - to mówiąc podnoszę się lekko i spoglądam na niego.
Wygląda... Normalnie. Jestem w szoku. Ma na sobie zwykle jeansy i biały podkoszulek, włosy są rozczochrane ale brakuje na nich brokatu.
- Kim jesteś i co zrobileś z Magnusem Banem?
- To ja. Nikt inny.
- Kłamiesz. Prawdziwy Magnus nie ruszyłby się z domu bez wsypania na siebie worka brokatu i założenia przynajmniej jednej błyskotki. Chodź i to byłoby nienaturalne. Jedna to zdecydowanie za mało.
- Czy gdybym to nie był ja zrobiłbym to?
Nie zdąrzyłem nawet mrugnąć kiedy jego usta łączą się z moimi. Jego język natychmiast odnajduje mój. Wirują w miłosnym tańcu... Jest mi tak błogo...
Po chwili odsuwamy się od siebie, próbując zaczerpnąć tchu.
Ciszę przerywa jego głos:
- Wybaczysz mi Aniele?
- A cóż mam ci wybaczać?
- Rozumiem, że to odpowiedź twierdząca.
Po tych słowach całuje mnie w czoło i odchodzi.
Pozostawiając mnie samego z własnymi myślami.
_______________________________________
Rozdzialik!
A co! Dawno nie było.. ;c  Za co bardzo, bardzo, bardzo was przepraszam... niestety tak to bywa. Najpierw śwęta potem multum sprawdzianów i koniec semestru ( a jak wiadomo trzeba się o lepsze oceny wtedy starać :P ) 
Następny już niedługo!
Koocham was!
Magnusowa

1 komentarz: