niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 10

Ciemność.
Przesłania wszystko. Ledwo mogę się ruszać. Nadludzkimi wisiłkiem jest otworzenie oczu.
Spoglądam przed siebie próbując odzyskać ostrość widzenia. Nie mam pojęcia gdzie jestem. Jedyne czego jestem pewien to tego, że znajduje się w jakimś pokoju. Cztery ściany i drzwi. Nic nadzwyczajnego. Co dziwne nie jestem związany. Mógłbym bez problemu wyjść. Tyle, że mój stan fizyczny na to nie pozwala.
To takie frustrujące. Chcieć, a nie móc.
Myśli biegną po mojej głowie jak szalone. Nie wiem kto, co i dlaczego.
Nie wiem nic. To dołuje mnie jeszcze bardziej. Mój ciąg myślowy przerywa jednak ciche skrzypienie otwieranych drzwi. Cieniutkia wstęga światła rzuca na podłogę mroczny i długi cień postaci. Po chwili pomieszczenie rozbłysła blaskiem lamp.
Zamieram.
Widzę postać, której obecności tutaj spodziewałem się najmniej.
To Camile. Czy ona... Nie powinna być... Zamknięta?
Czy ja... Się jej boję?
Wygląda na to, że tak skoro mój puls przyspieszył, a serce wali jak młotem.
- Proszę, proszę. Nie sądziłam, że tak szybko znów się spotkamy Alexandrze.
- A ja myślałem, że nie będę miał aż takiego pecha aby zaznać tej niebywałej przyjemności.
- Widzę, że wyostrzył ci się język. Sprawdźmy czy ciało też masz takie twarde.
W mgnieniu oka znajduje się przy mnie. Nie mam pojęcia co się dzieje.
Nagle czuje silny ból w nodze. Okazuje się iż moje spodnie są w strzępach. Camile rozorała mi nogę pazurami. Lewa nogawka z zadziwiającą prędkością nasiąka krwią. Po chwili kolejna dawka bólu przebiega mi po mojej ręce w górę aż do łokcia. Powstrzymuje się przed krzykiem. Nie dam jej tej satysfakcji.
- Wiesz dlaczego tu jesteś? - Jej głos przerywa ciszę a ja staram się skupić na odpowiedzi.
- Nie mam pojęcia... - mowię przez zaciśnięte zęby.
- Chodzi o coś co ty masz. A co ja chcę mieć. Chodź wlasciwiej by było o kogoś...
Mój oddech się zatrzymuje.
Każda komórka mojego ciała wydaje z siebie przeszywający krzyk.
Nie, nie, nie!
Błagam wszystko tylko nie on.
- Magnus... - imię to wypowiada z jadem w głosie. - Brakuje mi go.
Nie mam pojęcia co mną kieruje. Ale nie zranioną ręką uderzam ja z całej siły w twarz. Jej głowa gwałtownie obraca się w lewo. Po chwili już tego żałuję.
Próbuje zaczerpnąć powietrza. Nie jestem w stanie oddychać. Moje gardło jest ściśnięte. Ręka wampirzycy zakleszcza się coraz bardziej, a mój oddech jest coraz płytszy... Obraz się zamazuje... Wszystkie kontury zlewają się tworząc niewyraźne plamy kolorów.
Umrę.
Umrę skłócony z ukochanym. Nie jestem na to gotowy. I jakby na potwierdzenie tych słów oddech wraca.
Zaczynam się krztusić i kaszleć. Każdy zaczerpnięty hałst powietrza kłuje mnie w gardle, a ja staram się wyrównać oddech. Spokojnie...
Kiedy już ogarniam rytm wdech - wydech spoglądam na twarz Camile.
- To jaka jest twoja decyzja?
- Co...? - Nie mam pojęcia czy ona coś mówiła. Byłem jakby nie zauważyła zajęty walką o życie.
- Dałam ci wybór albo pozwolisz mi być z Magnusem albo jemu stanie się krzywda.
- Co?!
- To co słyszysz. Jeśli zawrzesz ze mną umowę to złamanie choćby jej najmniejszego szczegółu będzie cię wiele kosztować.
Mój mózg pracuje na zwiększonych obrotach.
I wtedy przypominam sobie dzisiejszą sytuację z Nickiem. Czy to możliwie żeby to była jej sprawka?
- Nick... To twoja sprawka? - pytam o to zupełnie zbaczając z tematu. Ale muszę się dowiedzieć kim on jest.
- Nick? Ah on... Miał was skłócić. Uwieść Mag'sa i sprawić żeby przestał cokolwiek do ciebie czuć. Potem zerwać z nim a on ze złamanym sercem miał wrócić do mnie.
Kiedy usłyszałem ten plan miałem wrażenie, że rozmaiwam z 3-letnim dzieckiem, a nie kilkunastoletnią wampirzycą.
Powstrzymałem jednak śmiech. Musiałem się skupić.
- Naprawdę tak sądziłaś?
- Tak.
- Chyba nie znasz Mag'sa. Prędzej wylądowałby w piekle niż wrócił do ciebie.
Na te słowa obrywam w twarz. Ale warto było. Kątem oka spoglądam na nogę. Na szczęście krew już się nie sączy. Prawdopodobnie Camile uszkodziła tylko kilka milimetrów skóry. Oddycham z ulgą. Już bałem się, że przebiła mi tętnice.
- To jaką podejmujesz decyzję?
W odpowiedzi słyszę w tle znajomy głos:
- A istnieje obcja żeby zawiązać cię w świetle słońca i patrzeć jak gnijesz? Wydaje mi się, że to uczciwa propozycja.
Ten głos prawie mnie zabija.
To J a c e.
____________________________________
Dłuugo i o niczym... ;/
No ale jest to takie przejście do akcji więc... musi być nudno ^^
Koooocham Was! 
Buziaki :*
~Magnusowaa~

5 komentarzy:

  1. Rozdział świetny
    Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostałaś nominowana do LA. Więcej szczegółów u mnie http://never-say-never-6912.blogspot.com/2015/01/liebster-avards.html

      Usuń
  2. Zostałaś nominowana do Libster Avards
    więcej infarmacji u mnie http://malec-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :)
    Właśnie "odkryłam" twoje opowiadanie i powiem ci, że naprawdę bardzo ciekawe :)
    Obserwuję i czekam na kolejny rozdział.

    zapraszam również do mnie: http://malecmagnusalec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń