czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział 12

Ostrzeżenie!
Ten rozdział zaiwera bardzo.... bardzo pikantną scenę erotyczną. 
+18!! ( aha... a sama nie mam 18 xd Ale co tam ^^)
Miłego czytania!
Budzę się obolały. Najbardziej dokłucza mi pulsujący ból w ramieniu. To jednak nie przeszkadza mi w myśleniu. Głowę zapsząta mi wiele nierozwiązanych spraw.
Głównie to co zaszło między mną a Jacem... Nie wiem czy to prawda. I tego dowiem się w pierwszej kolejności.
Próbuje wstać, ale efekt tego jest taki, że znów padam na łóżko.
Jestem wyczerpany mimo długiego odpoczynku...
Argh... Jeszcze nigdy wszystko mnie tak nie bolało... Po żadnej walce...
A zwykła/ niezwykła wampirzyca potrafiła dać mi w kość ...
Pora na zwiększenie treningu Alec... - mówię w powietrze.
Po chwili słychać dźwięk otwieranych drzwi szpitala. Do środka wchodzi Jace.
Nie mam pojęcia jak zareagować. Szybko zamykam więc oczy i staram się zwolnić oddech tak aby moja klatka piersiowa unosiła się w miarowym, sennym rytmie.
Słyszę jak podchodzi do mojego łóżka.
Jego głos przerywa ciszę.
- Mnie nie oszukasz.
" Cholera!" - krzyczę w myślach chodź tak naprawdę to czego się mogłem spodziewać?
- Dobra masz mnie... Po co przyszedłeś? Bo chyba się o mnie nie martwisz?
Chwilę milczy ale po kilku sekundach odpowiada.
- Masz racje. Nie przyszedłem użalać się nad tobą... Tylko przekazać wiadomość od twojego kochasia.
- Słucham? - mój głos trochę zadrżał.
Jeżeli Magnus nie powiedział mi tego osobiście to znaczy, że mu się spieszyło...
A to oznacza kłopoty.
- Mag's powiedział, że może dziś nie wrócić do domu. Masz się nie martwić i odpoczywać. Koniec wiadomośc.
Zamarłem. Jak to nie wraca??!! Co on wymyślił?! Mag's nie jest głupi... Na pewno nigdzie nie nadstawia karku...
- Gdzie on jest?! - krzyczę.
- Teraz? Prawdopodobnie skopuje właśnie tyłek Camile...
- CO?!
- To co słyszysz.
Nie wiem co się ze mną dzieje. To jego wina. To wina Jace. Jak on mógł pozwolić mu iść!?
Mimo bólu, wyczerpania i niechęci do życia.. Rzucam się na niego.
W moich żyłach płynie czysta, płynna adrenalina.
Przyciskam go do ściany. Trzymam go za kołnierz koszuli i niemal pozbawiam oddechu.
- Jak. Mogłeś. Go. Puścić. - syczę.
Jace nie odpowiada tylko kopie mnie z całej siły w ranę na nodze.
Ból przeszywa każdą komórkę mojego ciała. Mam ochotę umrzeć.
Upadam na ziemię. Na czoło wstępują mi krople potu. Walczę z bólem i krwią, która sączy mi się z nowo otwartej rany.
- Przykro mi. - słyszę tylko, a potem wszystko tonie w czerni...
*
Światło przebija mi się przez powieki i jestem zmuszony je otworzyć.
Obracam się na bok, co o dziwo nie boli aż tak bardzo. I kiedy tylko w pełni otwieram oczy widzę najpiękniejszy widok na świecie.
Obok mnie leży Magnus.
Nie śpi. A jego kocie oczy wpatrują się we mnie.
Serce mi staje...
On żyje. Nic mu nie jest...
Całuje go. Tak po prostu z tęsknoty.
Mój język przesuwa się po jego podniebieniu, a on cicho jęczy z rozkoszy. Wplatam mu rękę we włosy a drugą obejmuje w tali i przyciągam do siebie.
Czuję ciepło jego ciała. Jego ręce błądzą po moich plecach i po chwili zjeżdżają na tyłek, który mocno ściska.
Tym razem ja wydaje z siebie jęk. Czuję jak sztywnieje. Uśmiecham, się łobuzersko kiedy widzę, że jego spodnie też są lekko uwypukolne.
Moje ręce wędrują na krańce jego odsłoniętego torsu.
Jednocześnie całując go walczę z rozporkiem. Po chwili rozpinam go i zrywam z niego spodnie. Jest przede na w samych bokserkach, które i tak ledwo go ogarnają.
Przygryzam wargę Magnusa, na co on reaguje westchnieniem. Obracam go na plecy i zacznam namiętnie całować jego szyję. Powoli schodzę niżej. Zatrzymuję się na skutkach, które lekko ssę.
- Alexandrze - dyszy Magnus.
- Tak?
- Błagam... Doprowadzasz mnie do szaleństwa...
Uśmiecham się. Może się jeszcze podroczymy.
Ssuwam się więc niżej aż do bioder. Tylko po to żeby potem wrócić do góry i wbić się mocno w jego usta.
Mags wydaje z siebie jęk niezadowolenia.
Ale tak ma być.
W końcu Magnus nie wytrzymuje. Ręką ciągnie mnie za włosy i przesuwa mi głowę w okolice swojej męskości.
Przygryzam lekko materiał bokserek.
Już wiem co robić...
***
Dochodzimy niemal w jednym momencie.
Padam wyczerpany na jego tors. Całuje go jeszcze w usta i zsuwając się z niego wtulam się w jego ramię.
- Alexandrze?
- Tak?
- Gdzieś ty się nauczył takich rzeczy?
- Uczę się od mistrza - szepczę.
Tak wtuleni zasypiamy. A ja mam jedną z nielicznych okazji żeby zapomnieć o wszystkim i cieszyć się tylko nim .
____________________________________________________
Rozdział!!!
Szaleje! Dwa na dzień?
Uprzedzam, że najbliższy pojawi się w ferie! ( koło 13 lutego) wybaczcie... :(
Kooocham was!
Magnusowa

4 komentarze:

  1. Trochę za szybkie, niespójne i chaotyczne, ale jest w nim coś co wciąga i sprawia, że chce się czytać... Czekam na więcej :)

    Ale chwila, chwila ... Co ja widzę ? +18 ?!? Ojojoj... Coś czuje, że kolejne pokolenie zbereźników nam rośnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam ;) Nie jest tak źle ;) Uwierz mi czytałam kilka fanfiction o nich i ludzie potrafią być naprawdę, naprawdę CHORZY o.O

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. No nie wierze +18 *.* Bosko ;) (Taaa... Jestem TROCHE zboczona)
    Rozdział wspaniały
    Czekam na następny i życze weny

    OdpowiedzUsuń